Jaka woda jest najlepsza do instalacji centralnego ogrzewania, czy demineralizowana czy zwykła z sieci, a może jednak glikol? To częste pytanie wśród świadomych użytkowników, gdyż opinii na ten temat jest całkiem sporo i przeważnie wzajemnie się wykluczają. W takim razie spróbujmy to uporządkować.

Źródłem tych pytań jest fakt, iż odkąd zaczęliśmy używać wody do transportu energii cieplnej, mierzyliśmy się z problemem tzw. kamienia kotłowego. Kamień ten powstaje w wyniku termicznego rozkładu wodorowęglanów (głównie wapnia i magnezu) zawartych w wodzie. Prościej można powiedzieć, że kiedy woda jest ogrzewana, dochodzi do wytrącenia i krystalizacji rozpuszczonych w niej minerałów. „Rozpuszczonych” ponieważ ze względu na zdolność wody do tworzenia wiązań wodorowych, jest ona doskonałym rozpuszczalnikiem, co oznacza, że mogą się w niej rozpuszczać różne rodzaje cząsteczek. Nie powinno nikogo dziwić, iż właśnie dlatego większość ważnych dla życia reakcji chemicznych zachodzi w środowisku wodnym. Więcej, można nawet powiedzieć, że to woda jest bezpośrednim sprawcą tych reakcji. Do każdej jednak reakcji potrzebna jest energia a w przypadku kamienia kotłowego, proces jego tworzenia rozpoczyna się już w momencie podgrzewania wody do temperatury nieznacznie przekraczającej 40°C.

Kamień kotłowy może być przyczyną całkowitego przytkania instalacji c.o.

Na szybkość osadzania się kamienia kotłowego poza jakością wody i wspomnianej temperatury, wpływ ma wielkość zładu (ilość wody w instalacji) oraz chropowatość materiału z jakiego wykonana jest instalacja. A niestety osadzający się kamień np. w wymiennikach ciepła zmniejsza ich sprawność co przekłada się bezpośrednio na zużycie energii i także trwałość kotła. Osad z kamienia potrafi też znacząco zmniejszyć przepływ w instalacji zwężając wewnętrzne średnice rur. Należy mieć świadomość, iż wielu producentów ściśle określa wymagania dotyczące jakości wody użytej do napełniania instalacji c.o. Powinno się to sprawdzić w dokumentacjach techniczno-rozruchowych i w miarę możliwości przestrzegać, gdyż brak stosowania się do wymogów producenta grozi nieuznaniem reklamacji. Producenci często określają twardość wody, kwasowość a nawet jej przewodność. Niestety większość z nas kompletnie nie rozumie chemii, podobnie zresztą jak zdecydowana większość instalatorów stąd tak wiele sprzecznych opinii dezinformujących zatroskanego użytkownika. Po pierwsze musimy zdać sobie sprawę z tego, że często starając się rozwiązać jeden problem, nieświadomi możemy sprowokować inny, nawet dużo poważniejszy. Przykładowo, mając wiedzę, iż przyczyną powstawania kamienia jest twarda woda, oczywiście tylko w dobrej intencji, zalewamy instalację jej miękką odmianą. Kupujemy specjalnie demineralizowaną lub taką pozyskaną z przydomowej stacji uzdatniania. Nierzadko dla lepszego efektu jeszcze dodajemy glikolu (płynu Borygo) aby poza walorami miękkości uzyskała dodatkową zdolność – niezamarzania jak nasza chłodnica w aucie. I nawet nie zdajemy sobie spraw z tego, że właśnie stworzyliśmy dla naszej instalacji bardzo korozyjne środowisko rodzaj elektrolitu, który spotęguje wszelkie procesy elektrochemiczne. Woda demineralizowana nie ma twardości węglanowej regulującej poziom kwasowości i zasadowości, przez co w wodzie pozostaje dwutlenek węgla, który przeobraża się w nietrwały kwas węglowy. W zmiękczaczach wody do zastosowań domowych zazwyczaj wykorzystywane są silnie kwaśne żywice jonowymienne to oznacza, że jony wapnia i magnezu powodujące twardość wody są wymieniane na jony sodu. Duża ilość jonów powstałych z dysocjacji chlorku sodu powoduje zwiększenie przewodnictwa elektrycznego roztworu i przyspieszenie reakcji.

Przewodność elektryczna wody zależy od ilości rozpuszczonych w niej jonów

Problem narasta kiedy dodatkowo zastosowaliśmy bardzo trwałą instalację z miedzi i połączyliśmy ją z niewrażliwymi na rdzę grzejnikami aluminiowymi. Niestety taka kombinacja samych pozytywów bywa strasznie negatywna w skutkach. Bowiem podczas przepływu przez instalacje, woda „wyrywa” z niej jony miedzi, które następnie transportuje do aluminium posiadającego odwrotny potencjał elektrochemiczny, plus korozyjne środowisko wodne i nasza instalacja zaczyna się degradować. Paradoksalnie twarda zasadowa woda chroni naszą instalację przed korozją tworząc warstwę ochronną w postaci wyżej wspomnianego problematycznego kamienia, stąd często pogląd, że instalację najlepiej zalać „zwykłą” wodą z sieci. Nie oznacza to oczywiście, że nie można stosować miękkiej wody w instalacjach c.o. Można a nawet trzeba, gdyż tego wymagają producenci kotłów, jednak wraz z odpowiednimi inhibitorami (!).

Zastosowanie inhibitora gwarantuje zwiększenie trwałości instalacji c.o.

Specjalnymi chemicznymi dodatkami, które zmieniają agresywne właściwości miękkiej wody w bardziej neutralne środowisko dla naszej instalacji. Na rynku dostępne są również tzw. płyny instalacyjne, gotowe certyfikowane rozwiązania niewymagające od użytkownika czy instalatora znajomości chemii i procesów elektrochemicznych. Warto też pamiętać, że większość wymienników np. w kotłach, wykonana jest z aluminium a większość buforów do produkcji ciepłej wody użytkowej, podobnie jak popularne dziś pompy ciepła posiada wewnętrzną instalację z miedzi. Nie należy się więc obawiać obecności tych materiałów we własnej instalacji o ile nie stykają się bezpośrednio lub nasza woda nie stanowi dla nich środowiska silnie korozyjnego. I na koniec może też warto dodać, że zbyt częsta wymiana wody w instalacji c.o. (aby była czyściutka) też nie należy do najlepszych pomysłów, gdyż każda porcja świeżej wody to nowe pokłady tlenu sprzyjające wielu procesom degradacyjnym szczególnie w układach niskotemperaturowych (ogrzewanie podłogowe).

Typowy przykład brudnej wody w instalacji c.o.

Tam poza problemem kamienia kotłowego możemy doświadczyć obecności szlamu lub tzw. biofilmu. Najczęściej czarnej, ciągnącej substancji bogatej w bakterie, grzyby, pleśnie oraz glony, powstałe z rozkładu tłuszczy i minerałów. Szlam ten podobnie jak kamień kotłowy może dość skutecznie przyblokować sprawność naszej niskotemperaturowej instalacji. I można w tym miejscu zadać pytanie skąd tłuszcze w zamkniętej instalacji? Otóż to najczęściej preparaty na bazie oleju, stosowane przez producentów kaloryferów do ochrony przed korozją. To też pozostałości poprodukcyjne rur z tworzyw sztucznych a także środków do czyszczenia rur miedzianych. Dlatego każdą nową instalację powinno się dokładnie wypłukać przed właściwym zalaniem.

 

Offcanvas Menu